Jeśli obserwujesz mnie od początku to wiesz, że od 7 lat wychowuję dwujęzycznie córkę (polski, angielski), wiesz też, że prawie dwa lata temu urodziłam bliźnięta – dwóch wyjątkowych chłopców <3 ! Ponieważ córka mówi po angielsku, nie może być inaczej i angielski przekażę również chłopcom tyle, że jeszcze bardziej efektywnie! Podczas swojej zawodowej podróży natrafiłam na życiowy przystanek o nazwie dwujęzyczność (chciałam ułatwić córce naukę języka, więcej przeczytasz tutaj). Podjęłam wyzwanie a dziś dwujęzyczność stała się gałęzią mojego rozwoju zawodowego i częścią mojej codzienności, dziś też wiem na pewno, że było warto!
Na co dzień wspieram i inspiruję rodziców (bez względu na ich poziom znajomości języka angielskiego) do efektywnego wprowadzania angielskiego w domu i sprawiania, że ich dzieci zaczną mówić po angielsku!
O tym jak działać od A do Z dowiesz się z mojego szkolenia tutaj, a dziś relacja z postępów i działań z moimi maluchami!
Po porodzie codzienność z dwójką noworodków ledwie ponad 2 kg na tyle zajęła nas fizycznie i psychicznie, że posługiwałam się niemal wyłącznie językiem polskim. Był to też czas kiedy do córki mówiłam głównie po polsku, inaczej niż wcześniej, zmieniłam proporcje na niekorzyść angielskiego. Tak wygląda życie, tak wygląda dwujęzyczność. Języki przeplatają się a proporcje ich użycia zmienia i modyfikuje samo życie. Wiedziałam, że zdążę, wiedziałam, że wtedy musiałam skupić się na czymś innym.
Gdy dzieci miały ok 6 miesięcy postanowiłam, że to już czas, żeby mówić do nich po angielsku. Najlepszy i wyjątkowy czas, bo dzieci najlepiej i najszybciej rozwijają się językowo pomiędzy 1 a 2 rokiem życia a ja nie chciałam tego przegapić – wiedziałam, że dzięki temu później będzie łatwiej. Proces przejścia z używania polskiego na angielski nie jest łatwy. Mózg dopasowuje się, przyzwyczaja, przeciera szlaki a tu bum. Zmiana, zmiana, zmiana. Powoli, dzień za dniem starałam się mówić więcej chociaż oczywiście nie był to dialog bo dzieci były malutkie. Zawsze powtarzam rodzicom maluszków, że warto zaczynać zanim dzieci nauczą się mówić bo (pomijając fakt, jak wiele wtedy się uczą i że pomiędzy 1 a 2 rokiem życia chłoną więcej niż kiedykolwiek w życiu) jest to świetna okazja do stopniowego i bezstresowego przejścia z polskiego na angielski.
To moment kiedy możemy mówić co chcemy, jak szybko czy jak wolno chcemy i umiemy. Możemy próbować co nam jest wygodnie mówić a co nie. Możemy po prostu nauczyć się mówić do dziecka po angielsku.
Po krótkim czasie mówiłam więcej i więcej po angielsku aż mówienie po angielsku przestało mnie męczyć. To proces.
Pierwsze próby nazywania rzeczy miały miejsce ok. 15 miesiąca. Niektóre były imitacją polskich nazw inne angielskich. Których było więcej? Minimalnie więcej było angielskich co jest naturalne bo to ja byłam z nimi wówczas cały czas. Na początku jabłko (apple) to było APA, filiżanka (a cup) A KA, BU to była książka (book), KO to coffee, której u nas były potoki bo mama mało sypiała;), BA to bye bye, a BO to ball czyli piłka. Po polsku lubili wtedy mówić AUTO, ale mówią też car, dumper, digger. BABU to był balon (balloon), a TITA to gepard (a cheetah),BA (a bus), BEBI (baby).
Ok 19 miesiąca słowa zaczęły być pełniejsze i dzieci zaczęły mówić i używać m.in słów takich jak: door, pee, poo, mummy, daddy, come, go, up, gone, bug, duck, puppy. Zaczęły się też pokazywać kwiatki złożone z dwóch języków jak np. more piciu ( więcej picia), daddy autko (samochód tatusia- angielska kolejność wyrazów).
Przed 2 urodzinami mówienie ruszyło na dobre! Obecnie dzieci używają równocześnie obu języków, mówią 2-3 wyrazowe proste zdania zarówno po polsku jak i po angielsku oraz mieszają oba, co na tym etapie jest całkowicie naturalne. Powoli jednak rozpoznają już gdzie mówić w jakim języku! U dziadków dzieci wybierały więcej polskich określeń, angielskie jedynie na to co nie do końca utrwalili po polsku. Np. u dziadków mówili „kupka” w domu „poo”.
A więc dla przykładku mamy takie zdania: mummy gimmie (give me) drink, mummy halo (mummy’s phone), more piciu dać, out (kiedy chcą wyjść z krzesełka), upa (na rączki), this i there (w odpowiedziach na pytania typu „which book do you want?” „DI book” (this book)). Doszły nam wyrazy, które dzieci mówią samodzielnie i spontanicznie: big , small, water, drink, eat, dinner, tower, blocks, cook, dummy, dog, pony, fish, seagulls, blankie (blanket). Dzieci kończąc 2 lata powtarzają już za mną większość angielskich słów, które do nich mówię.
Przy drugich urodzinach jest ogromny JĘZYKOWY BUM! To co dziecko słucha do 2 roku życia materializuje się i dziecko zaczyna po prostu mówić. Wprost ciężko mi uwierzyć, że każdego dnia słyszę z ich ust nowe słowa. Jest kilka rzeczy, które szczególnie zwróciły moją uwagę i wnioski:
- super szybkie zapamiętywanie – umiejętność, która nigdy nie wraca. Wystarczy, że raz lub dwa razy wypowiesz nowe słowo w kontekście i zostaje ono zapamiętane i od razu jest używane (wprost niezwykłe. Takim słowem ostatnio był por (ang. leek). Dzieci chciały trzymać w sklepie por, nazwałam go przy nich podając do rączek. Od tamtej pory jak przynoszę go ze sklepu głośno krzyczą „leek!”)
- najbardziej chłonny czas między 1-2 r.ż. To co mówisz do dziecka do 2 roku życia ma duże jeśli nie największe znaczenie w jego rozwoju językowym! To czas największego i najbardziej intensywnego rozwoju językowego u dziecka. Warto ten czas wykorzystać, chociaż nie widzisz od razu efektów swoich działań. Warto więc mówić do dziecka po angielsku i włączać angielski do codzienności.
Jaka widzę różnicę pomiędzy wprowadzaniem języka córce – później (po 3 r.ż) (sprawdź relację 1 i 2 z wprowadzania angielskiego kiedy była mała), a teraz, wcześniej bo od 6 miesiąca ?
O tym w najbliższym newsletterze! Dopisz się do listy i odbieraj dodatkowe materiały dla rodziców w tym karty rodzica na „20 min z naturalnym angielskim”! Ucz się naturalnych wyrażeń native-like i działaj z dzieckiem w domu!